Recenzja „Rurouni Kenshin: Finał”: Żołnierz w dążeniu do odkupienia

Za pomocą Robert Milaković /3 września 20216 września 2021

Jako czwarty film z długo działającej serii, „Rurouni Kenshin: Finał” został nakręcony razem z piątym i ostatnim filmem uznanej sagi”. Rurouni Kenshin: Początek ’ wszystko oparte na ulubionej przez fanów japońskiej mandze. Produkcja była ogromna, a zdjęcia odbywały się w 43 lokalizacjach w całej Japonii. Po raz kolejny Keishi Otomo był za krzesłem reżysera w tym filmie, a Takeru Satoh powrócił jako główny. Premiera „The Final” w japońskich kinach odbyła się w kwietniu 2021 roku, zaledwie dwa miesiące przed finałowym filmem. Czwarta część została również udostępniona na całym świecie w serwisie Netflix w czerwcu, a jej następca pojawił się w lipcu.





Ta funkcja kontynuuje odkrywanie nowo odkrytego stylu życia Kenshina, gdy kontynuuje on swoje dążenie do odkupienia. Po odejściu Shishio i jego gangu jest teraz wreszcie wolny i może rozważyć ustatkowanie się i znalezienie szczęścia, za którym tęsknił od lat. Jednak nie tak szybko, jak jego nowo odnaleziony spokój zostaje szybko przerwany przez tajemniczą grupę bandytów żądnych krwi.

Przywódcą nowego oddziału jest Woo Heishin, lord przestępczy i zastępca Yukishiro Enishiego, który przybywa do Tokio podobno z Szanghaju w Chinach. Aby ogłosić swoje przybycie, inicjuje brutalny incydent, który ma miejsce w pociągu, który przywozi go do Tokio, i zostaje aresztowany. Jednak wkrótce zostaje uwolniony dzięki umowie biznesowej między Japonią a Chinami, która zapewnia mu immunitet.



Jednak okazuje się, że misją Woo jest wyśledzenie Kenshina i zemsta swojego szefa po tym, jak były Battosai zamordował siostrę Enishiego, Tomoe, a atak na jego przyjaciół przez popleczników został wykonany celowo, aby wyciągnąć Kenshina. Jedną z kluczowych informacji jest to, że Tomoe była jedyną prawdziwą miłością Kenshina, którą niechętnie zabił. Jeśli ktoś zwracał baczną uwagę na twarz Kenshina, zauważył, że ma dwie widoczne blizny na twarzy. Poprzez retrospekcje dowiadujemy się, że jeden z tych znaków pochodził od narzeczonego Tomoe, którego Kenshin zamordował w pewnym momencie, a drugi pochodził od samej Tomoe.

Enishi, grany przez Mackenyu Aratę, to fantastyczny czarny charakter. Jest nie tylko młodszy, szybszy i silniejszy, ale także mądrzejszy i wysoce wykwalifikowany. Nie jest narcystycznym maniakiem ani szukającym gloryfikacji za zabicie największego Bottasai, jakiego kiedykolwiek znała Japonia. W rzeczywistości nie obchodzi go, kto wysyła Kenshina do grobu, dopóki to się stanie. Nie ma też ideologii przejęcia, a obalenie rządu, tworzenie buntów lub rządzenie kimkolwiek nie jest nigdzie wśród jego priorytetów. Enishi po prostu chce, aby Kenshin cierpiał tak samo, jak uczynił go w przeszłości, musząc patrzeć, jak jego rodzina zabierana jest jedna po drugiej ze świadomością, że nic nie mógł zrobić w tamtym czasie, aby to powstrzymać.



Ogólnie rzecz biorąc, „Finał” jest luźną adaptacją oryginalnego materiału, podczas gdy podstawowa struktura fabuły i motywy są ewidentnie obecne w większym stopniu, film jest inną historią samą w sobie. W nawiązaniu do oryginalnej mangi, ten wątek historii zajął dziesięć tomów. Poprzednie dwa ruchy razem stanowiły 11 tomów; stąd stłoczenie tego wszystkiego w jednym filmie byłoby całkowitą stratą czasu, stąd musieli dużo przepisać scenariusza.

Ponieważ jest to znak rozpoznawczy sagi, akcja w tym filmie jest na najwyższym poziomie, szczycąc się profesjonalnie choreografowanymi sekwencjami pokazującymi doskonałe umiejętności walki dwóch wrogów. Edycja jest płynna. Ładnie się układa, scena po drugiej, zdjęcia, doskonała jakość, innowacyjne ujęcia, pięknie wykonane ujęcia, CGI, znowu minimalne, a mimo to zadziwiające aż do ogólnego kierunku od Keishi Otomo.



Większość muzyki utrzymana jest w nowoczesnym stylu techno z ostatnich trzech filmów, ale teraz z dodatkowym utworem przewodnim „Renegade” autorstwa ONE OK Rock. Jednak najbardziej godnym uwagi aspektem, jeśli chodzi o wynik, jest wyeliminowanie go z ostatecznego starcia między Kenshinem i Enishim, co symbolizuje bitwę jako tragedię, a nie zwycięstwo.

„The Final” ma jednak dwie główne wady, które są wyraźnie widoczne w filmie, jeśli chodzi o fabułę. Na początek narracja eksploruje dwa podejścia, jedno zawężające się do akcji, która jest znakomita, a drugie skupia się na melodramacie. Ten ostatni jest po prostu przeciętny w swoim przekazie do tego stopnia, że ​​w pewnym momencie staje się irytujący.

Po drugie, Otomo nie dał bohaterom trochę miejsca na rozwinięcie się, ponieważ większość scen daje przewagę dwóm głównym bohaterom, Kenshinowi i Wu, co w pewnym sensie sprawia, że ​​historia staje się nieco nieistotna, gdy odrzuci się aspekt sporu między nimi. dwójka.

Emi Takei jako Kaoru wydaje się walczyć w roli, która mogłaby być ciekawsza, biorąc pod uwagę, jak nowe odkrycie wpływa na nią. Yahiko jest ledwo zauważalny, podczas gdy Sano staje się workiem treningowym w tej historii, przyjmując ogromną liczbę ciosów bez upadku, co sprawia, że ​​wygląda na macho. Co ciekawe, to postacie drugoplanowe z poprzednich filmów, takie jak Misao, Seta, Aoshi, a nawet Cho, zajmują sporą przestrzeń na środku sceny.

Nie ma wątpliwości, że „The Final” jest wizualnym magnesem, jego kostiumy są celne, a cała produkcja na wielką skalę jest dobrze wykonana i przedstawia rywalizujące siły modernizacji ery Meiji i pozostałości tradycji. Jest to intrygujący spacer po kluczowej japońskiej historii, trzymający się tematów honoru, prawdziwej miłości, więzów rodzinnych i zemsty, omówionych w mandze.

Najlepszą rzeczą w „Rurouni Kenshin: The Final” jest to, że nie trzeba czytać mangi, aby cieszyć się tym filmem. Tak, były cięcia i oczywiście dokonano wielu przeróbek, aby dopasować materiał do czasu wyświetlania na dużym ekranie, co może nieco zdezorientować zagorzałych fanów mangi, ponieważ prawie całkowicie odwróciło się od materiału źródłowego, jego inne elementy nadal tworzą całkiem widowiskowe to absolutna radość z oglądania.

PUNKTACJA: 7/10

O Nas

Aktualności Kinowe, Seria, Komiksy, Anime, Gry