Recenzja „No Man of God”: kuszący thriller o znanym seryjnym mordercy Tedzie Bundym

Za pomocą Robert Milaković /30 sierpnia 202130 sierpnia 2021

Żaden Człowiek Boży nie zadowoli widzów poszukujących mocnych wrażeń, nie wpadając w pułapki, które nękają poprzednie dramatyzacje i filmy dokumentalne Teda Bundy'ego.





Kolejny thriller oparty na seryjnym mordercy Tedzie Bundym, filmowcu Amber Sealey No Man of God, wyróżnia się świeżym podejściem do starego materiału źródłowego. Kilka głośnych tytułów udramatyzowało prawdziwe wydarzenia w ostatnich latach, w tym przebojowy film dokumentalny Netflixa Rozmowy z zabójcą: Taśmy Teda Bundy'ego. Opiera się również na wywiadach przeprowadzonych, gdy przebywał w celi śmierci. Jednak przenosząc narrację z Teda Bundy'ego (Luke Kirby) na agenta FBI Billa Hagmaiera (Elijah Wood), żaden Człowiek Boży nie może zadowolić publiczności poszukującej emocji bez ulegania tropom gatunku.

Żaden Człowiek Boży nie koncentruje się na doświadczeniach agenta specjalnego FBI Billa Hagmaiera, który przeprowadzał wywiad z Tedem Bundym od 1984 r. do jego egzekucji w 1989 r. Bundy gardził współpracą z organami policyjnymi, nawet w obliczu kary śmierci. Celem wywiadów Hagmaiera było stworzenie profilu mentalnego, który mógłby służyć do wykrywania innych niebezpiecznych przestępców. Mimo to film wyraźnie pokazuje, że agent chciał również, aby Bundy przyznał się do swoich zbrodni, aby pomóc rodzinom swoich ofiar. Wood przedstawia Hagmaiera jako miłego, skromnego chrześcijanina, którego szczere zachowanie i naturalna inteligencja przekonają Bundy'ego. Z biegiem czasu oboje nawiązują rodzaj przyjaźni.



Żaden Człowiek Boży nie jest zwodniczo prosty i wielu będzie tęsknić za subtelnymi sposobami Sealeya na ożywienie głównej (nadużywanej) idei. Thriller bardziej opowiada o ponurej walce Hagmaiera o odkrycie prawdy niż o okrucieństwach popełnionych przez Bundy'ego. Drewno przedstawia rolę z dyskretną intensywnością, która działa szczególnie skutecznie, aby przeciwdziałać zaciekłości Bundy'ego. Kirby jest niewątpliwie jednym z najlepszych (jeśli nie najlepszym) aktorami, którzy grają seryjnego mordercę – fizyczne podobieństwo jest niezwykłe, a Kirby wykonuje dobrą robotę, utrwalając maniery i mowę zabójcy. Fakt, że Bundy nie jest głównym bohaterem, niewątpliwie podnosi wiarygodność przedstawienia. Chemia między Woodem i Kirbym jest oczywista na ekranie i pomimo wielu niezwykle długich sekwencji wywiadów, intensywność pozostaje wysoka dzięki zarówno znakomitym występom, jak i bliskiej pracy kamery Sealeya.

Żaden Człowiek Boży nie ma innego podejścia niż poprzednie amerykańskie kryminały. Scenarzysta Kit Lesser nie zawraca sobie głowy próbami wywołania napięcia tajemnicą – w końcu fakty są w tym momencie powszechnie znane opinii publicznej. Napięcie jest głównie emocjonalne, drażniąc widza śladami wpływu Bundy'ego, który korumpuje rodzinnego Hagmaiera. Podniecenie w No Man of God wykracza poza atrakcyjność większości kryminalnych thrillerów naładowanych seksualnością. Podczas gdy inne prawdziwe przedstawienia zbrodni Bundy'ego – a nawet filmy dokumentalne – skupiają się na przerażających aktach przemocy i pokręconej deprawacji głównego seryjnego mordercy, Żaden Człowiek Boży nie odwraca uwagi od czynów, a zamiast tego podkreśla kłopotliwą mieszankę seksualnego powabu i gwałtowne impulsy, które często motywują takie przestępstwa.



Feministyczne podteksty „Żadnego Człowieka Bożego” nie są chyba najbardziej imponującym osiągnięciem. Brakuje zdjęć z miejsca zbrodni, które są tak powszechne w rzeczywistych przestępstwach. Zamiast tego Sealey tworzy atmosferę brutalnej perwersji, zmuszając widza do rozważenia impulsów Bundy'ego jako produktu społecznego jako oznaki jego chorej, socjopatycznej psychiki. Sealey regularnie wstawia obrazy samotnych, wspaniałych kobiet wpatrujących się w kamerę, nawiązując do własnych celów Bundy'ego; Jednak wraz z postępem filmu czas trwania i emocjonalna głębia zdjęć wzrastają. Podczas gdy obrazy kobiet, na które patrzymy, zaczynają się jako bardziej uprzedmiotowienie, w finale przywracane jest kobiece człowieczeństwo. To zaskakujący sprytny ruch, który wzmacnia kobiece postacie, jednocześnie kwestionując założenia publiczności.

Reżyseria Sealeya jest wyjątkowa w No Man of God. Wykorzystanie archiwalnych materiałów filmowych do przejścia między epokami to świetny wybór: dodają ogólnego nastroju filmu z epoki, jednocześnie rozwijając motywy filmu: pożądanie seksualne, uprzedmiotowienie kobiet i zepsucie. Chociaż film jest skromny i prosty, dobrze porusza tematykę: Bundy jest zły, a Hagmaier o tym wie – jednak pomimo tego, że pochodzi z dwóch bardzo różnych światów, obaj udaje się połączyć.



Żaden Człowiek Boży też nie boi się krytykować prawowitej niegodziwości – ewangelicki psycholog chrześcijański James Dobson (Christian Clemenson) okazuje się szczególnie ohydny, radośnie trwoniąc niezbędny czas dla swojej sprawy. Żaden Człowiek Boży, ogólnie rzecz biorąc, nie przedstawia bardziej dojrzałego i zniuansowanego spojrzenia na ludzką deprawację, odrzucając pokusę chwalenia lub romantyzowania postaci takich jak Bundy, ale jednocześnie przypominając widzom, że zgnilizna moralna objawia się na różne sposoby.

Żaden Człowiek Boży nie pojawia się w amerykańskich kinach i jest na żądanie 27 sierpnia.

PUNKTACJA: 8/10

O Nas

Aktualności Kinowe, Seria, Komiksy, Anime, Gry